Co to jest dom tymczasowy?

Moje wyobrażenie „przed” – dom i ludzie, którzy go tworzą, którzy przygarniają bezdomnego psa. Karmią, leczą, uczą, socjalizują, generalnie pomagają psu wyjść z nędznego życia i dają szansę na lepsze.

Moje zdanie „po”? Bycie domem tymczasowym to nawiązywanie relacji, która zmienia wszystko. To zwracanie uwagi na każdy drobiazg i celebrowanie najmniejszych sukcesów. To przede wszystkim nauka życia i wartości.

Nie przesadzam. Do końca życia będę pamiętała uczucie, które mi towarzyszyło, gdy pierwszego dnia wystraszony pies położył mi głowę na kolanach. To zaskoczenie, gdy moje mieszkanie nie zostało zdewastowane. Wszystko pozostało nienaruszone (no może poza regularną kontrolą worków ze śmieciami). To też uczucie, gdy ten obcy, dziki, wystraszony pies oddaje Ci się całkowicie, bez cienia agresji. Po prostu patrzy Ci w oczy pokazując ufność. Dostając taki kredyt, jedyne co można zrobić to przychylić nieba tymczasowiczowi.

Jak to było u nas? Miesiące przemyśleń. Chcieliśmy, ale się baliśmy. Mieszkanie w bloku, dużo pracy i panna haszczanka jedynaczka już na stanie. Do tego plany na dzieci i czas, którego zawsze brakowało. Brakowało nam też odwagi. Czy damy radę? Co jeśli nie? Co jeśli psy się nie dogadają? Co wtedy? Pewnego dnia wszystko się zaczęło zmieniać. Jeden post, jeden błąkający się pies. Coś drgnęło. Zgłosiliśmy się do HaszczePaszcze jako potencjalni chętni na bycie DT, jednocześnie śledząc (tak dokładnie to stalkując na FB) losy tamtego jedynego. Psiak trafił do schroniska. Chcieliśmy mu pomóc, ale dzieliło nas kilka województw. Stwierdziliśmy, że trzeba działać tu i teraz oraz zdać się na Fundację. Pocieszałam się tym, że tamten „jedyny” jest przynajmniej zabezpieczony, ma jedzenie i jakąkolwiek opiekę. Ale robak wiercił dziurę w brzuchu a los po raz kolejny dał nam szansę, żeby działać.

Byłam w pracy, gdy mój mąż przysłał mi link do postu, w którym był błagalny apel o DT lub DS dla TEGO psa, bo zupełnie nie radzi sobie w schronisku. Napisał też „musimy pomóc”. Minutę później moja wiadomość do HaszczePaszcze była już wysłana – napisałam, że chcemy zaopiekować się tym konkretnym psem. Ku mojemu zdziwieniu odpowiedź była pozytywna. Tak po prostu nam zaufali. Niedługo później, po weryfikacji naszej kandydatury, mieliśmy nowego domownika. I zmieniło się wszystko.

Oczywiście – bycie domem tymczasowym to nie tylko pasmo nieustających sukcesów. Okres adaptacji nowego psa może być stresujący. Nie znamy jego zachowań, nawyków, przeszłości. Wszystkiego trzeba się nauczyć i dać sobie i jemu czas.

Ale warto. Całym sercem polecam pomaganie bezdomniakom. Dzięki nim zmienia się nasz dom. Życie zwalnia i człowiek nagle znajduje czas na godzinne siedzenie na dywanie i głaskanie włochatych brzuchów (najlepiej oczywiście pełnych przysmaków). Bo jak sobie odmówić takiej przyjemności, jeśli patrzą na nas uśmiechnięte mordki? Poza tymi „małymi” obustronnymi przyjemnościami warto pamiętać o jednym. Dla tych psów jesteśmy superbohaterami. Ich życie nagle zmienia się tak diametralnie i tak bardzo na plus, że wyrażają to całym psim ciałem. Bywa nawet i tak, że udaje im się zapomnieć o czarnej przeszłości. A my? My jesteśmy po prostu lepszymi ludźmi i w głębi serca wiemy, że robimy dobrą robotę.

I na koniec: jest taki cytat w kopalni wiedzy o życiu czyli w Małym Księciu: „Dla całego świata możesz być nikim, dla kogoś możesz być całym światem”. Jeśli jesteś domem tymczasowym, to zawsze działa w obie strony.

Fundacja zapewnia wszystkie dobra materialne dla podopiecznego oraz ma za sobą sztab ludzi, którzy są gotowi do pomocy. To sprawia, że nigdy nie ma sytuacji bez wyjścia. Wystarczy się zdecydować, przygarnąć psa i dać mu to, czego nikt mu nie kupi – dom.

Leave a Reply

Your email address will not be published.